Pamiętnik Zakochanego, 2


Pierwsza rzecz, która rzuca mi się w oczy, to szarość i smutek Warszawy.
Kierowca taksówki zabiera mnie do centrum. Jest małomówny i skoncentrowany na prowadzeniu samochodu. Ja także milczę. Rozglądam się po okolicy, próbując dopasować skrawki wspomnień. Czy to te same ulice? Wydają się obce i odpychające. Okazują mi swoją niechęć, bo to nie jest mój świat. Już tu nie należę.
- Proszę mnie zawieźć do hotelu Marriott – decyduję, przerywając ciszę.
Po kilkunastu minutach mężczyzna parkuje pod głównym wejściem. Wysiadam  z auta i spoglądam w górę. Wstydzę się zapytać, czy budynek był w ostatnim czasie remontowany. Pamiętam, że mieszkałem tu z rodzicami, gdy kilkanaście lat temu ojciec zmuszony był spędzić miesiąc w stolicy. Stalowoszara bryła nie pomaga odbudować moich wspomnień.
Kierując się w stronę recepcji przypominam sobie scenę z windy, wyłożonej złotymi lustrami. Obok mnie stała mama i uśmiechała się do swojego odbicia w lustrze. Jej uśmiech był zaraźliwy i wywoływał we mnie poczucie szczęścia. Żałuję, że już nigdy więcej nie dane mi będzie go oglądać.
Jak na zawołanie, przypomina mi się także huk samolotowego silnika, gdy opuszczałem Polskę. Wtedy także myślałem o jej uśmiechu. Tamtego dnia obiecałem sobie, że już nigdy więcej tu nie wrócę.
Okazuje się, że słowo „nigdy” nie trwa wiecznie…

4 komentarze:

  1. Hej,
    drogi autorze to ja, cóż myślałam, że zdążę tutaj coś skrobnąć i być na bieżąco... a tu taka niespodzianka... ale przeczytałam i bardzo mi się "chłopczyca" spodobala... więc będę czekała na ponowną publikacje... a teraz zabirler się za czytanie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    o wyjechał z jakiegoś ważnego powodu, jeszcze te  wspomnienia bardzo mnie ciekawią, nie znamy też autora pamiętnika ale to dodaje takiego smaczku...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka, hejka,
    wspaniale, o wychodzi na to że wyjechał z bardzo ważnych powodów... bardzo ciekawią mnie te wspomnienia no i to, że nie znamy imienia autora to dodaje właśnie takiego smaczku...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń